– Starajmy się. Jeszcze parę kroków, damy radę, jak się położysz, to koniec, a nie ma co się spieszyć na tamten świat, bo nie wiadomo, co tam nas czeka.
– Masz rację, ruszać się trzeba. Niech nie siedzi w nas ta konserwa. Ruch to życie, ale niechby przestało padać.
Jej słowa więzną na wargach, fiołkowy szal szaleje przy szyi, a mnie „konserwa” rozbroiła, czyli oni jeszcze grają w zielone, jeszcze spacerują – myślę sobie – choć większość jest przywiązana do miejsc biernych, zatem czas im ucieka przez nieszczelną uszczelkę, za miesiąc znów będą starsi o rok. Uwięzieni we własnej nieskończoności mają skłonność do gorzkich żali na tę ułomność, na te choroby… Zawrócili. Lubię tę parę, ponieważ cały czas rozmawiają tak, że innym czasoprzestrzeń się nie starzeje i nie widać zmarszczeń.
Znowu usłyszałam stuk laseczki. Moi znajomi-nieznajomi tuptali naprzeciw, a kiedy mijali, usłyszałam wyraźne:
– Nic się nie bój, nie upadniesz, jestem przy tobie.