Każde smoczysko lubi dobrze zjeść. Przed wiekami było wybredne, dlatego w menu były same dziewice, stąd nic dziwnego, że w tym mieście dziewicę trudno było spotkać, nie to co obecnie, prawda?
W roku 2018 Krakowowi przyznano tytuł Europejskiej Stolicy Gastronomicznej, a to zobowiązuje, tym bardziej że smok spowszedniał i gust mu się zmienił, więc para znanych krakauerów, czyli M. Czuma i L. Mazan w książce pt. „Smoczy apetyt” odbyli podróż przez smaki i zapachy smoczego miasta. Pewnie trudno uwierzyć w to, że już w średniowieczu na ulicach stały faryny, przenośne stragany ze street foodem dla zapracowanych mieszczan, przyjezdnych i żaków. Obecnie ta żywność odtwarzana jest na krakowskich jarmarkach, pierogowych festiwalach, zapustach i lokalnych świętach. Krakowska starka, maczanka, zupa z kiszonych głąbików, czy prądnicki chleb nie mają sobie równych, znane w świecie smakoszy.
Podaję przepis na krakowską maczankę, przysmak fiakrów (prababka hamburgera, dawny maczburger)
Skąd taka nazwa maczanka? Pierwotnie danie podawane było elegancko na talerzu z dużą ilością sosu, a w tym sosie moczyło się kromki chleba, bułki i pampuchy.
1 kg schabu (karkówki) obtoczyć solą, pieprzem, czosnkiem, kminkiem, papryką, oprószyć mąką, obsmażyć na smalcu (oleju). Dwie – trzy pokrojone cebule i kilka grzybów (prawdziwki, pieczarki) podsmażyć. Włożyć wszystko do garnka, zalać szklanką wołowego bulionu i dusić 1,5 – 2 godzin. Dolać szklankę wytrawnego czerwonego wina, odparować. Bułki przekroić, umoczyć obie połówki miąższem w sosie, posmarować połówki musztardą, nałożyć chrzan, pokrojone w grube plastry mięso z sosem, plastry kiszonego ogórka i marynowanych w wytrawnym winie gruszek. Pyszne, palce lizać.