Nie ukrywam, że stosuję diety, bowiem nie należy bardziej komplikować sobie życia, skoro i tak łatwe nie jest. Wraz z dietami jakość życia wzrasta, wyciszam się, mam więcej czasu dla siebie i znajomych. Oto one:
Dieta offline
Nie chcę być bombardowana złymi wiadomościami, tragediami, bredniami, kłótniami partyjniaków, dlatego często wyłączam sobie telewizor, rzadko zaglądam do telefonu, usuwam treści, które zaśmiecają, a w mediach społecznościowych jestem ok. 15 minut dziennie. Gdy spoglądam na młodych rodziców, którzy wyszli z dzieckiem na spacer i patrzą w telefon zamiast rozmawiać, pokazywać, tłumaczyć, to jest mi przykro. Czasem widzę, jak czule klikają lubiki dla pieska znajomych, w domu z kolei klepią klawiaturę, by interesować się życiem gwiazdek kto z kim i dlaczego z nim, także czarnych przepowiedni wszelkiej maści wróżów, jasnowidzów oraz skarpetkowymi rewelacjami (jedynie szkoda, że bez ceny ten fragment bezcennej skarpetki wypędzającej diabłów do wszystkich diabłów):
„25 SIERPNIA 2022 Skarpeta Jana Pawła II z certyfikatem! Ucieka przed nią szatan. „Czekamy na bieliznę papieża” z certyfikatem od sióstr Oryginalna relikwia papieża – naszego papieża – Jana Pawła II – fragment skarpety! Pomaga w walce z szatanem. I to wcale nie jest żart. To prawda, potwierdzona przez egzorcystę.”
Dieta zakupowa
Moda na minimalizm, więc kupuję mniej, za to w przyzwoitym gatunku. Nie chcę powiększać swego ego poprzez kupno rzeczy. Do tej pory gromadziłam, bo miałam zakodowane, że każda rzecz się przyda, więc przydasiami zdrowo obrosłam. Teraz nie dam się na pokuszenie, by nie zaśmiecać planety. Staram się być świadoma, że skoro żyjemy w czasie epoki komsumpcji, to nie będę udawać, że nie wiem, skąd tyle niepotrzebnych rzeczy mam w domu. Ani trendy, ani mody i reklamy nie będą mi dyktować, co mam kupować, a black friday to czyszczenie kieszeni naiwnych, którzy nigdy nie kupiliby tych produktów w innym czasie nawet za złotówkę, ale w tani piątek kupimy za stówkę, dlatego czujemy się niczym celebryci, których na to stać, więc zakupami poprawiamy sobie nastrój. Staram się nie skupiać na tym, co inni mają, a na tym, kim są. Do grobu nic nie wezmę, choć moja znajoma zażyczyła sobie komórkę. Może liczy, że wstanie?
Dieta od przeszłości
Nawracanie, a co gorsza, idealizowanie czasów minionych, wzmaga smutek i ból, bo czasu nie da się cofnąć, Mam swoje pamiątkowe pudełko, gdyż nie wyrzuca się sentymentów, a część zdjęć wisi na ścianie. Tu spotkał się chomik z minimalistą aż iskrzyło. Chciałam wiedzieć, że to moje życie.
Dieta od zamartwiania
Chciałabym umieć cieszyć się każdą minioną chwilą, na razie staram się, by nie narzekać, skoro mam życzliwych ludzi wokół siebie, dach nad głową, mam co jeść. Nie przeżuwam już jak niegdyś niepowodzeń, nie warto. Zapamiętałam, że najszczęśliwsi żyją w biednej Kostaryce, a nie w bogatych krajach.
Dieta od informacji
Informacje również mogą być uzależniające, tym bardziej iż większość newsów nie wymaga myślenia, refleksji, a jedynie łykania przemiędlonej papki, którą karmimy mózg usidlającymi pseudo-bąbelkami, wymagającymi co rusz klikania w strzałki: „czytaj dalej”, a w domyśle chodzi o przedłużanie wierszówki, bo z tego jest pieniądz, bądź świadomy tego, klikaczu. Świat wirtualny zapchany jest jest paździerzem, którym powoli nasiąkamy, a na niego nie ma odtrutki, niestety. Pozostaje niezastąpiony detoks.
Dieta od złudzeń
Nie mam już tej pewności, że dzięki światu wirtualnemu żyję na wyższym szczeblu, kiedy mam tylu znajomych, lajków i followersów nawet wówczas, gdy pokażę świeżo wymalowany paznokieć. To podobno one utwierdzają narcyzów o ich wartości. Nie łudźmy się co do naszej wielkości, skoro każdy żyje w sieci w osobnej, malutkiej, własnej bańce.